Panorama kina światowego (16) - "Timbuktu"



Jak wiadomo tegoroczny Oscar dla Najlepszego Filmu Nieanglojęzycznego przypadł w tym roku "Idzie", co piszącemu te słowa średnio się spodobało, albowiem gruzińsko-estońskie "Mandarynki" były po prostu lepsze.

Najgroźniejszym rywalem "Idy" wydawał się rosyjski "Lewiatan". Natomiast stosunkowo niewiele mówiono o pozostałych dwóch nominacjach: "Dzikich historiach" z Argentyny oraz mauretańsko-francuskiej produkcji zatytułowanej "Timbuktu", którą miałem okazję zobaczyć podczas zamknięcia tegorocznego X Festiwalu Filmów Afrykańskich Afrykamera.

Gdybym ja miał przyznawać nominacje nie wyróżniłbym "Timbuktu". Bo jest to film co najwyżej średni, choć trzeba przyznać, że z aktualnym problemem - islamskimi fundamentalistami. Oto w dawnej stolicy Królestwa Mali, gdzie rządy sprawowali tak wielcy i wspaniali władcy jak Askia Mohammad I Wielki (1443-1538), rządy przejęła fundamentalistyczna organizacja islamska skupiająca Tuaregów o nazwie Ansar Dine (z arabskiego: Obrońcy wiary). Zabroniono m.in. gry w piłkę i słuchania muzyki, natomiast kobiety zmuszone zostały do noszenia skarpet i rękawiczek. Oczywiście nie wszyscy podporządkowali się najeźdźcom, zwłaszcza, że koczownicy nie lubią być ograniczani. Prawo szariatu jest jednak bezwzględne, o czym przekonają się wkrótce główni bohaterowie, tuareskie małżeństwo Kidane (w tej roli Ibrahim Ahmed dit Pino) oraz Satima (Toulou Kiki) i ich córeczka Toya (Layla Walet Mohamed). Jak we wszystkich filmach autorstwa Mauretańczyka Abderrahmane'a Sissako akcja jest bardzo rozlazła, można nawet powiedzieć senna (sam dwa razy przysnąłem w trakcie seansu, ale może to z powodu późnej pory emisji), a największy walor to zdecydowanie muzyka. W przypadku "Timbuktu" za ścieżkę dźwiękową odpowiadał Amin Bouhafa i z tego zadania wywiązał się perfekcyjnie. Jedną z malutkich ról, w dodatku śpiewających, zagrała znana piosenkarka malijska urodzona w iworyjskim Abidżanie, Fatoumata Diawara. I to był dobry pomysł. Gorzej z całym odbiorem filmu. Bo niestety "Timbuktu" mnie nie zachwyciło. Tzn. mówiąc (pisząc!) szczerze nie obiecywałem sobie zbyt dużo, znałem bowiem dzieła pana Sissako. Dzieła, gdzie nikomu się nie spieszy, a życie toczy się bardzo leniwie. Zadziwia mnie natomiast nominacja do Oscara dla tego filmu, choć oczywiście same Oscary nigdy nie były dla mnie wyznacznikiem dobrej produkcji. Dodam jeszcze, że filmu nie kręcono w Timbuktu, ani nawet w Mali, co niestety widać.

Nie wiem czy "Timbuktu" trafi do dystrybucji w Polsce. Jeśli tak to pewnie do kin studyjnych. Pojawią się oczywiście głosy zachwytu tzw. egzotyką (fuj, co za straszne słowo) filmu, część widzów zacznie pomstować na islamskich ekstremistów, a może i na wszystkich wyznawócw islamu. Ale prawdziwy fan kina świata wyjdzie jednak z kina zawiedziony.

Timbuktu
kraje: Mauretania, Francja
język: tamaszek, arabski, francuski, bambara
czas: 1h36
reżyseria: A. Sissako
wykonawcy: I. Ahmed dit Pino, T. Kiki, L.W. Mohamed, A. Jafri, H. Yacoubi
muzyka: A. Bouhafa
data premiery: 15.05.2014 (świat) / 26.04.2015 (Polska)

ocena: 6 punktów (na 10)

Link do trailera:



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monica Bellucci

,,Błękitny Grom'' ("Blue Thunder") - 1983' - John Badham

Panorama kina światowego (17) - "Święta czwórca"