"Panorama kina światowego" (9) - "Bab' Aziz"
We wtorkowy wieczór 10. marca 2015 r., dokładnie w Dzień Mężczyzn, wybrałem się do warszawskiego kina studyjnego LAB, by obejrzeć dwie propozycje filmowe zaprezentowane w ramach Dni Frankofonii. Jedną z owych propozycji był tunezyjsko-irański film pod tajemniczym tytułem „Bab’ Aziz”.
Jako, że jestem z tych, którzy przed seansem nie czytają opinii i recenzji na temat tego, co będą oglądać, (ba, ja nawet nie bardzo czytam o czym jest dany film!) to w zasadzie nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Gdzie Tunezja a gdzie Iran? Tu sunnici, tam w większości szyici. Tu jeden z najbardziej liberalnych krajów islamskich, tam ciągle surowe zasady koraniczne. Hm, wielka zagadka, która bynajmniej nie rozwiązuje się w trakcie oglądania. Oto bowiem przez wielką pustynię idzie starzec, tytułowy Baba (ojciec) Aziz (grany przez znakomicie ucharakteryzowanego irańskiego aktora, Parviza Shahiknou, w rzeczywistości o 30 lat młodszego!) oraz jego ośmio- czy dziewięcioletnia wnuczka, Ishtar (Maryam Hamid). Nie wiemy dokąd zmierza starzec, widać natomiast u niego ogromną determinację jeśli chodzi o chęć dotarcia do celu. Po drodze Baba Aziz i Ishtar spotykają cały arsenał dziwnych osób, na czele z derwiszami i gorącymi zwolennikami sufizmu. Nic nie jest tu do końca jasne, ale przecież sufizm sam w sobie jest tajemniczy.
Dokąd zmierza Baba Aziz i co stanie się z małą Ishtar o nieziemskim wprost uśmiechu (czy można mieć aż tak białe zęby?) – o tym trzeba się przekonać oglądając film. Zapewniam, że warto, choć do mnie ten film „dotarł” dopiero w kilka dni po obejrzeniu.
„Bab’ Aziz” to ostatnia część „Pustynnej trylogii” tunezyjskiego pisarza i reżysera, Nacera Khemira. Pierwszym z serii był film „al-Haimoun”, znany również pod angielskim tytułem „Wanderers of the Desert” („Cuda na pustyni”). 7 lat później, w 1991 r., powstał obraz „Taouq al-Hamama al-Mafkoud” („Zgubiony naszyjnik gołębicy”, nawiązujący tytułem do dzieła „Naszyjnik gołębicy” andaluzyjskiego filozofa muzułmańskiego, Ibn Hazma, żyjącego w XI w.). Całość wieńczy zaś wyżej opisywany „Bab’ Aziz”, który jak wspominałem wart jest obejrzenia. Ja zawiodłem się nieco na muzyce, za którą w tym przypadku odpowiadał Francuz urodzony w Izraelu, zaś dorastający w Maroku, Armand Amar (skorzystał on m.in. z usług… Bułgarskiej Orkiestry Symfonicznej, co dla mnie było lekkim nieporozumieniem). Zaskoczyło mnie też to, że część aktorów mówi po arabsku, zaś część po persku. I o dziwo się rozumieją. Lecz nadal uważam, że i tak dobrze jest obejrzeć ten film.
Osoby znające język angielski zapraszam na seans (link do filmu na samym dole)
Bab’ Aziz (arab. بابا عزیز)
kraje: Tunezja, Iran
czas trwania: 1h38
język: arabski, perski
reżyser: N. Khemir
wykonawcy: P. Shahiknou, M. Hamid, G. Farahani, H. Panahi, N. Khaloul
muzyka: A. Amar
data premiery: 08.10.2005 (świat) / 10.03.2015 (Polska)Link do filmu (z napisami w języku angielskim):
https://www.youtube.com/watch?v=y0dEhTroS_A
AUTOR RECENZJI: Jacek Wojciechowski
Z ciekawości zapytam, czy można filmy obejrzeć osobno, niezależnie od kolejności, czy lepiej może zacząć od pierwszego skoro to trylogia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Ja nic o tym nie wiem, spytamy Jacka :), ale myślę, że fajnie poznać całość, która zapewne się dopełnia, jednak tak na wyczucie: uważam iż to trylogia, ale pewnie spokojnie do oddzielnego obejrzenia jako odrębne opowieści.
UsuńPozdrówka! :)
Jak najbardziej można osobno.
UsuńPozdrawiam
Jacek Wojciechowski
Myślę, że wezmę to jako całość ;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam.
Usually I do not learn article on blogs, however I wish to say that this write-up very forced me to try and do it! Your writing style has been surprised me. Thank you, quite nice article.
OdpowiedzUsuń