"RONIN" Johna Frankenheimera

... czyli 'Samuraj Sensacyjny'

Film ,,Ronin'' z genialnym Robertem De Niro, ze znakomitym Jeanem Reno oraz z utalentowaną i zmysłową (choć kunsztownie powściągliwą w grze) Nataschą McElhone należy do moich ulubionych pozycji z kolekcji płyt domowych - lecz w określonej kategorii.
Ciężkie pieniądze w samych początkach płyt DVD okazały się jedynie "inwestycją" w dobrą rozrywkę.
,,Ronin'' należy tako do moich ulubionych filmów, które określę mianem rzetelnych, sprawnych sensacji, jako i do delikatnych rozczarowań.
Zgrzeszyłbym, gdybym dał mu wysoką notę i oceniam go jako film przyzwoity zarówno w swym gatunku, jak i ogólnie. Jednak na tej pozytywnej, dobrej przyzwoitości kończy się mój entuzjazm i wyrozumiałość. Dlaczego więc pozycja należy do mojej ulubionej domowej biblioteczki? Bo przy każdej projekcji ponaddwugodzinnego i zmiennego od czasu do czasu w dynamice tego tasiemca po prostu dobrze się bawię i relaksuję.
Do ,,Ronina'' nauczyłem się podchodzić z dystansem i dużym przymrużeniem oka.
Co najbardziej mnie razi i nie pozwala na wysokie spozycjonowanie ,,Ronina'', to nie do końca udana próba połączenia nastroju i klimatu specyficznego, 'głębokiego' kina francuskiego ze swoistą pochodną; z pewną odmianą kina drogi.
Obraz Johna Frankenheimera to długa wędrówka głównego bohatera i ładnie, efektownie podana widzowi rozgrywka 'ścigający dobry v tropiony zły'. Tyle iż mamy również osoby gdzieś po środku, barwne a siwe, niejednoznaczne, ni dobre, ni złe, za to fajnie stonowane, które w tym amerykańskim-angielskim westernie drogi możemy określić jako 'brzydkie'. I za to duży plus.
Rozgrywka ,,Ronina'' podzielona jest dodatkowo na interesujące pod-rozgrywki. I za to duży drugi plus.
Natomiast pościgi, banał, nachalny banał, głupie i prostackie naiwności oraz nieścisłości mieszają się dziwnie z sekwencjami stonowanymi, z ciekawym momentami śledztwem-podążaniem i z nieudolną próbą odkrywania tajemnicy.
Niezaprzeczalnym atutem filmu są pierwszoplanowi aktorzy: Robert de Niro oraz Jean Reno, a także efektowne strzelaniny, pogonie i dynamiczne pościgi samochodowe (i kraksy).
Mało japoński ten 'samurajski' film, europejski też nie, a jednak... a jednak już nie taki zupełnie... amerykański.
By trochę poprzeć ,,Ronina'' i zachęcić widzów do poznania znaczącego obrazu pana Johna Frankenheimera; dodam, że jest w nim parę chwil, kiedy można poczuć urok sprawnego i klimatycznego, oryginalnego kryminału oraz wczuć się w tamten, jego świat -- ale... zdecydowanie za mało.
Ostatecznie film określę jako w mojej ocenie znaczącą, ale nie do końca udaną próbę zrobienia czegoś bardzo fajnego i nastrojowego zarazem. Powstała dziwna, choć efektowna, hybryda filmowa.

OCENY AUTORA RECENZJI

  • Film7 gwiazdki
  • Scenariusz6 gwiazdki
  • Efekty specjalne8 gwiazdki
  • Montaż9 gwiazdki
  • Muzyka7 gwiazdki
  • Zdjęcia9 gwiazdki
  • Innowacyjność5 gwiazdki
  • Reżyseria8 gwiazdki
  • Aktorstwo9 gwiazdki


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monica Bellucci

Panorama kina światowego (20) - "Raj: Wiara"